Ona i ja. Ja i ona. Raz, dwa, trzy. Czyli my. Zdesperowane feministki, zgorzkniałe samotnice, zanudzone lekturami studentki polonistyki. Nie ważne jak nas nazwiesz. 'Trzy słowa na jedną rzecz niewysłowioną.' - czyli trzy waginy, dwanaście warg o sobie. A co my tu będziemy robić? Udawać, że piszemy wiersze.
czwartek, 16 czerwca 2011
TO.
Czasem czuję, jak mnie to zjada od środka. Skręca mi kiszki, kłuje w żołądek, rozchodzi się po płucach i wgryza w serce. Głęboko, bardzo głęboko. Czuję, że potrzebuję się do kogoś odezwać, że potrzebuję Ciebie, że potrzebna mi Twoja bliskość, że tak bardzo chciałabym, abyś był obok i chwilę mnie posłuchał. Właściwie, nawet nie musiał słuchać, bo często nie mam nic do powiedzenia. Po prostu był. Drugi człowieku. Nie czuję wtedy tego zagubienia, jest mi trochę lepiej, trochę raźniej. To nie zjada moich wnętrzności tak szybko, nieśmiało rozchodzi się po płucach, zastanawia się, czy wgryzać w serce. Jest mi prawie normalnie, prawie dobrze. Czuję się samotna w tłumie i samotna w samotności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz